Siema ziom! wielka piona!
Dobrze widzieć cię na Skypie
Chciałem tylko się przekonać
Czy tu będzie nam jaw knajpie
Niby można już wyłazić
Można na mieście się spotkać
Lecz mi w masce nie do twarzy
Nie stać mnie by twarz obnażyć
Tak publicznie! Tylko ich na to stać…
Gospodarkę rząd rozmraża
Ja próbuje się nie wtrącać
Ale w firmie tej pracuje
Tylko do końca miesiąca
To globalne ocieplenie
To jest jakaś wielka ściema
Kiedy ponoć na minusie
Jest już chyba cała Ziemia
Nie uwierzę też kamerze
Bo tam każdy shit
W kolorowym jest papierze
A ja czuje to! A ja słyszę ten zgrzyt!
Między treścią a obrazem
Ktoś go włoży, ktoś rozmaże…
Nie rozumiem nie wiem czemu
Lecz się się brzydzę po swojemu
Nie wiem po co nie rozumiem
Lecz się brzydzę tak jak umiem
Dławię się ciszą śpiącego miasta
Które o łące bezkresnej ma sny
Albo o lesie iglastym co wyrasta
W płuca z betonu żelaza i kamienia
I mgły ostrego cienia