Videor, ergo sum – Dawid Gębala
Videor, ergo sum – Dawid Gębala
Jeśli drzewo upada w lesie i nikt nie robi z tego dramy, to czy właśnie dlatego, że nie poszło echo w „insta-gramy”?

Współczesna wersja starego filozoficznego dylematu? A może tylko parodia?
Nie stawiam tez, stawiam pytania.
Czy obraz rzeczywistości, którą stworzyliśmy – i którą nieustannie karmimy naszą uwagą – to nowa wersja ontologii?
Jeśli tak, to jak ją nazwać? Byłaby to forma ontologii (teorii istnienia) społecznościowo-warunkowej?
George Berkeley, XVIII-wieczny filozof, zastanawiał się, czy świat istnieje niezależnie od tego, czy ktoś go postrzega.
Jego słynna teza esse est percipi – istnieć to być postrzeganym – była radykalna nawet w swoich czasach.
Może właśnie dlatego, że po prostu nie było jeszcze Facebooka?
Dziś, w erze filtrów, stories, feedów i lajków, pytanie Berkeleya wraca do nas jak gołąb pocztowy – z tym że wiadomość, którą przynosi, dzieje się już w zupełnie nowym języku.
A zatem nie jest już pytaniem:
czy drzewo, które upada w lesie – i nikt, ale tak zupełnie nikt tego nie zauważa – wydaje dźwięk?
À propos: odpowiedzi na to pytanie było wiele. Niektóre z nich były krótkie: „tak”, „nie”.
Inne rościły sobie pretensje do wyczerpania tematu i wypełniały (rozmaitej jakości) dowodami całe tomiszcza, pod których ciężarem do dziś uginają sę półki regałówi w bibliotekach świata.
To pytanie – w „upgrade’owanej” wersji – dziś mogłoby brzmieć tak:
Czy coś się wydarzyło, jeśli nie ma o tym relacji?
Czy ktoś przeżył coś naprawdę, jeśli nie opublikował selfie z miejsca zdarzenia?
Martin Heidegger pisał o byciu jako „obecności”, która domaga się ujawnienia.
Ale co dziś znaczy „ujawnienie”, „nieskrytość”, aletheia?
Czy nie oznacza ono raczej bycia widocznym w sieci – niż obecnym w byciu?
Dla Heideggera prawda nie była zgodnością myśli z rzeczywistością (Veritas est adequatio rei et intellectus) – lecz tym, co zostaje ujawnione, co staje się obecne.
No i pyk! Media społecznościowe – to nowe miejsce ujawnienia bytu!
Tylko pytam… Taka filozoficzna figura akrobatyczna daje kuszącą perspektywę orzekania o prawdzie i świecie… Ale!
Na szczęście wiemy, że gdzieś tam, pomiędzy selfikami i dziubkami, jest inna rzeczywistość – zupełnie niezależna od esse est percipi – i często ani nie tak kolorowa, ani czarno-biała jak na zdjęciu.
No właśnie, to już nie tylko kwestia filozofii.
To codzienne doświadczenie — być może Twoje, moje, nas wszystkich po trosze.
Gdzie kończy się rzeczywiste doświadczenie, a zaczyna potrzeba udowodnienia, że się ono wydarzyło?
Czy dramat, którego nikt nie zobaczy, nadal jest dramatem?
Czy radość bez „reakcji” nadal jest pełna?
Czy ja bez obserwatora wciąż jestem tym samym ja?
Esse est percipi…
W nowej ontologii społecznościowo-warunkowej, zamiast starego poczciwego cogito ergo sum [myślę, więc jestem] – mamy: jestem postrzegany, więc jestem (Videor, ergo sum).
Jeszcze raz: nie stawiam tez. Stawiam pytania.
A Ty?
Czy czujesz, że Twoje istnienie wciąż ma pełną wartość, gdy nikt nie patrzy?
Czy umiesz być – nie będąc widzianym?
I na koniec mam taką refleksję:
Komentarz jest dziś tym, czym dawniej był dialog filozoficzny – spotkanie przy ognisku, w gaju Akademosa, na środku Agory.
A teraz… pod postem.
Zatem może lepiej już pójdę zająć się czymś naprawdę, zanim i ja skończę pod… postem.
© 2025Dawid Gębala